...absolutnie mi dziś nie wyszło. 8 bezsilnych kilometrów. Organizm domaga się regeneracji więc jutro tylko 10 godzin w pracy i relaks. ;) Sobotni półmaraton może nie należeć do tych, które się dobrze wspomina. Co by się jednak nie działo, wyzwanie podejmę. Zawalczę....o siebie w końcu też.
Ciągle wierzę, że nie przeżyłam najważniejszego.
Nie jestem bezdusznym cyborgiem, który przyjmie każdy wymierzony cios bez uniku. Te od najbliższych bolą najbardziej. Ale i tak sobie (po)radzę.
#jakaśniewytłumaczalnasiłazkosmosu ;)