Jeśli zasnę, jutro obudzę się w tym samym łóżku, z tym samym półokiennym widokiem w kuchni, zegarem na ścianie i tym samym dźwiękiem budzika. Mimo to, nic nie będzie takie samo jak dziś. Nawet pytania, które jeszcze nie doczekały się odpowiedzi, przejdą nocną ewolucję. Zmienna niezmienność. Przewidywalna.
A gdyby tak nie zasnąć? Zmienność niezmienności pozostanie bez zmian, zmieni się tylko moja ostrość widzenia. Zasnę. Już powoli zasypiam.
A tęsknię za bezsennością, sprowokowaną spontanicznością. Ukrywanym nieudolnie drżeniem ciała, wcale nie wynikającym ze zbyt cienkiego rowerowego ubrania. Za odwlekanym momentem rozstania. Półprzytomnymi dniami kiedy do końca pracy pozwalało przetrwać słowo pisane, działające jak adrenalina wstrzykiwana prosto do serca.
Tęsknię...